Relacja z weekendu i plany na kolejne wyjazdy!
Zaczniemy dzisiaj od planów na kolejny weekend, bo są trochę inne, niż pierwotnie planowaliśmy. Otóż, na ostatnim wyjeździe, po WIELU rozmowach z uczestnikami (a było nas tym razem niemal 200!), ustaliliśmy, że o celu najbliższego wyjazdu (w sobotę) zadecydujemy… demokratycznie…
Do wyboru są dwa kierunki: Wielka Racza i Orawice. Pojedziemy tam, gdzie będzie chciała większość. Decyzja zapadnie w czwartek popołudniu. Decyzja zapadnie na podstawie zgłoszeń/rezerwacji. Prosimy o przygotowanie się psychiczne na obydwa kierunki 😉
Na niedzielę z kolei planujemy wyjazd na Kubińską Holę. Czy odczarujemy niedzielne wyjazdy? Zobaczymy 😉
Co przemawia za Orawicą, a co za Wielką Raczą?
Za pierwszym z tych ośrodków przemawia to, że po mrozach, które w weekend powinny już troche odpuścić, dobrze będzie pojechać na stok, pod którym są baseny i będzie można się wygrzać w gorących wodach geotermalnych. Temperatury po 38 stopni na plusie nie są tam niczym nadzwyczajnym, a na nasze wymrożone i zmęczone sezonem ciała – mogą zadziałać, jak balsam 😉
Poza tym, z uwagi na to, że jest to ośrodek położony stosunkowo nisko – będzie to ostatnia szansa na wyjazd w to miejsce w tym sezonie.
Więcej o Orawicy przeczytacie tu: informacje o ośrodku i basenach w Orawicach.
Jakie są atuty Wielkiej Raczy?
Podstawowym jest to, że jeszcze tam nie byliśmy w tym sezonie jako grupa z tzw. wolnego naboru. Ale, byliśmy tam m.in. w sobotę z imprezą firmową i mówiąc krótko: JEST WARUN! W końcu zima okazała się łaskawa, bo do tej pory było kiepskawo. Teraz mamy tam ok. 40-50 cm śniegu, a do weekendu powinno nie dość, że dopadać z nieba, to jeszcze z armatek. Prawdopodobne jest otwarcie kolejnych tras.
Poza tym, w Czechach otwarto obwodnicę Trzyńca, co daje nam przynajmniej 15 minut przyspieszenia na trasie! No, i nie trzeba tak wcześnie wstawać, jak na Orawicę 😉
Więcej o Wielkiej Raczy znajdziecie tu: opis Wielkiej Raczy.
Kubińska Hola – relacja z wyjazdu z 24 lutego 2018
Przejazd na stok przebiegł w miarę bezproblemowo – 5 minut opóźnienia na starcie (problemy z zaparkowaniem jednego z Uczestników, który dojeżdżał naprawdę z daleka), oraz nowy przystanek (Bielsko Biała, przy Tesco) nie przełożyły się na opóźnienie w dotarciu do celu. Na parkingu zameldowaliśmy się o 9.00.
Gorzej było w drodze powrotnej – na Słowację, poza mrozami, dotarły również BARDZO silne opady śniegu. Jechało się fatalnie – za pługiem śnieżnym, ostrożnie i delikatnie. Podobnie było po przekroczeniu granicy. Na zjeździe do Korbielowa było tak ślisko, że jadąca w stronę Słowacji (a więc pod górę) osobówka musiała być wpychana, a zjeżdżający w dół Holender poddał się w połowie trasy i porzucił auto na pasie do jazdy pod górę – po sporym poślizgu…
Mimo tego, że droga zrobiła się czarna dopiero za Żywcem, na metę w Sosnowcu dotarliśmy tylko z 20. minutowym opóźnieniem.
Warunki na trasach.
Było RE-WE-LA-CYJ-NIE! Mróz był spory, ale do przeżycia (do -11 stopni + wiatr), słońce pojawiało się i znikało, ale momentami całkiem przyjemnie grzało. Chmury były, ale i w nich często robiły się dziury pokazujące niebieskie niebo. Widoczność – na trasach bardzo dobra, na góry Choczańskie, Fatrę czy Tatry – cóż… nie tym razem 😉
Trasy były przygotowane rewelacyjnie – stoki równe jak stół i nawet popołudniu nie było muld. Przeszkadzać mógł za to ich stopień zmrożenia. Kto nie miał naostrzonych krawędzi, ten – zapewne – w poniedziałek popędził do serwisu…
No i jeszcze jedno: kolejek nie było niemalże wcale. W szczycie stało się po dwie minuty. Na stokach również nie było dużego zagęszczenia i można było sobie pośmigać w pełnym carvingu, wykorzystując całą szerokość stoku.
Poniżej zamieszczamy filmik z tego wyjazdu. Zapraszamy do oglądania!