Kubińska hol’a – relacja z otwarcia sezonu.
Rozpoczęcie sezonu udało się w tym roku przeprowadzić dopiero 17. stycznia, wyjazdem na Kubińską Holę. Warto było jednak czekać – góra została przygotowana bardzo dobrze i po raz kolejny Słowacy potwierdzili, że są bezkonkurencyjni w dbaniu o swój ośrodek.
Dojazd na Kubińską Holę.
Punktualnie, a nawet z lekkim wyprzedzeniem (dziękujemy za punktualność!) ruszyliśmy z Sosnowca, z „Patelni”. Drobne, trzyminutowe, opóźnienie złapaliśmy w Katowicach. Wszystko (z naddatkiem) nadrobiliśmy na trasie (przelot Bielsko-Żywiec nową trasą jest wprost rewelacyjny!), za to wszystko zgubiliśmy pomiędzy Żywcem a Korbielowem i dalej na Słowacji. Trasa była tu dość zatłoczona i średnio przygotowana (odśnieżona).
Na stoku zameldowaliśmy się o 9.00.
Kubińska Hola – relacja z tras.
Zdecydowana większość tras była otwarta. Zamknięty był snowpark, jedna z dwóch tras szkoleniowych, oraz trasa czarna, freeride’owa. Wraz z tą ostatnią, zamknięto również dolatujące do niej przecinki przez las. Nie robiło to jednak dużego wrażenia na użytkownikach, którzy – pomimo działających na pełnych obrotach armatek i lanc śnieżnych – i tak tamtędy śmigali 😉
Grubość pokrywy śnieżnej jest więcej niż wystarczająca. Kamienie widzieliśmy raz – na trasie nr 3 (niebieskiej, turystycznej), na której nie ma sztucznego naśnieżania. Tam, na wąskiej, dość stromej (jak na tą trasę) „ściance”, pojawiło się ich trochę.
W górnej cześci ośrodka, na szerokiej polanie szczytowej, doskonale widać gdzie są ustawione armatki. Na prawo od nich – śniegu jest bardzo dużo. Na lewo – wyraźnie mniej, z wystającą w dwóch, trzech miejscach trawą. Po obu stronach jednak, można było BARDZO przyjemnie szusować!
Śnieg.
Oczywiście, dominuje sztuczny. A co za tym idzie – jest bardzo zbity i zmrożony. Choć nie było „lodowiska”, to jednak ci z nas, którzy mieli naostrzone krawędzie, bawili się wyraźnie lepiej od pozostałych.
Poza trasami, pokrywa śniegu jest już wystarczająca i amatorzy freeride’u też się nie nudzili i mieli gdzie poszaleć! Minusem takiej jazdy było to, że nie wszystkie krzaki i gałęzie są już pod śniegiem – było to jednak dodatkowe wyzwanie. A przecież we freeridzie nie chodzi o to, by było łatwo i lekko 😉
Wyciągi i koleje linowe.
Obie koleje linowe były czynne, podobnie jak obie główne osie wyciągów. Jeżeli dodamy do tego ruchomy dywan dla dzieci i talerzyk dla uczących się, to mamy 6 czynnych wyciągów i dwie koleje linowe.
Do żadnego z urządzeń nie było kolejek! Jeździło się na okrągło, do upadłego.
Temperatury.
Zapowiadano pogodowy armagedon. Miało być pochmurnie, wiać do 45 km/h, a temperatury odczuwalne miały osiągnąć -28 stopni… Tymczasem, okazało się, że było po prostu zimowo. Piękna, słoneczna pogoda przeplatała się z chmurami. Widoczność – Tatry jak na dłoni. Wielka Fatra też. Tylko te temperatury… W górnej części ośrodka, nieosłoniętej od wiatru, kask przymarzał do głowy 😉
-14 stopni, a odczuwalna to nawet -17…
To były warunki odzielające mężczyzn od chłopaków 😉
Nowości w ośrodku.
Największą nowoscią jest wprowadzenie skipassów zbliżeniowych. Jest to coś, na co wszyscy czekali i w końcu to mamy 😉 Ułatwienie jest oczywiste i ogromne. Kolejne zmiany są już raczej kosmetyczne. Niektórym knajpkom przybyło wiatrołapów, w dwóch pojawiło się darmowe Wi-Fi (chata Trafo i Base Camp w środkowej części ośrodka). Nie ma też sklepiku, który był dotychczas przy parkingu.