Kubińśka Hola na otwarcie sezonu!
Zapowiadało się średnio – temperatury na Śląsku nie zachęcały do wyjazdu na narty/snowboard, a kapiący w nocy deszcz też nie poprawiał humorów… Tym większa była radość, gdy komplet 61 zapisanych osób pojawił się na miejscach zbiórek!
Przejazd.
Przejazd na miejsce i z powrotem odbył się bez większych problemów. Na trasie nie było korków, a jedynie w kilku miejscach pojawiły się roboty drogowe, które trochę nas wyhamowały (zamknięty tunel pod rondem w Katowicach, prace drogowe na odcinku Żywiec – Pewel Mała, korek pod kościołem na Słowacji) – w sumie, kosztowało nas to ok. 10 minut. Na miejscu zameldowaliśmy się więc o 9.10.
W drodze powrotnej było podobnie, poza kościołem na Słowacji 😉
Na trasie zmieniło się kilka rzeczy na plus: wyremontowano spore odcinki nawierzchni we wioskach za granicą polsko-słowacką, oraz wyprofilowano i naprawiono drogę dojazdową do Kubińskiej (od Dolnego Kubina). A to dobrze wróży na przyszłość.
Kolejki do kolei linowych i wyciągów.
W górnych odcinkach (od połowy ośrodka), kolejek praktycznie nie było i jeździło się na okrągło. Nie dawało to szans na odpoczynek w kolejce… Czynne były tu obydwie linie wyciągów talerzykowych oraz kolej linowa.
W dolnej części, tworzyły się kolejki na kilka minut do dolnej kanapy. Stało się tam do 5 minut. Na wyciągi nie czekało się ani chwili.
Trasy – stan, pokrywa śniegu, czyli warunki.
Otwarte były wszystkie trasy poza dwoma odcinkami: przy snowparku w dolnej części (trasa zamknięta raczej na stałe – trwają tam prace ziemne) oraz odcinek freeride’owy trasy nr 4 (tam, gdzie jest najbardziej stromy odcinek). Choć ten ostatni fragment był zamknięty, to jednak można tam było spokojnie zjeżdżać.
Poza tym, wszystkie trasy były dobrze przygotowane. Śnieg jest w większości naturalny, w dolnej części był bardziej miękki i mokry niż w górnej, jednak na obu odcinkach można było bez problemów pośmigać.
Przetarcia występowały w dolnej części – były jednak dobrze oznaczone i nie było możliwości by wpaść tam znienacka.
Pogoda była typowo marcowa: w obu częściach na plusie (3-5 stopni), wiatr słaby. Do połowy góry, widoczność była bardzo dobra. Na szczycie – mgła była tak wielka, że nie przekraczała 30-40 metrów.
Podsumowanie.
Generalnie, było to bardzo dobre otwarcie. Warunki wybaczały błędy, obyło się bez poważnych kontuzji (choć u jednego z Uczestników odnowiła się kontuzja kolana), nie było żadnych opóźnień na zbiórkach.
Poza zepsutym mikrofonem, autokar też sprawił się bardzo dobrze 😉
Zmiany w kalendarzu.
Nie ma co ukrywać, że temperatury po +10 w styczniu, to nie jest to, na co liczymy jako organizatorzy wyjazdów… Aktualnie, negatywnie się odbiło na stanie stoków na Raczy. Dlatego, póki co, zawieszamy wyjazdy do Oszczadnicy. Pociągnęło to zmiany w kalendarzu.
Zamiast Raczy, wskakują Rohacze (do końca stycznia). W lutym spróbujemy wrócić w słowackie Beskidy Kysuckie i odwiesić wyjazdy do Oszczadnicy.
Zapraszamy do przejrzenia galerii z tego wyjazdu.